poniedziałek, 7 maja 2012

Rozdział 9

Bez wahania odebrałam.
- Hej - powiedziałam.
- Cześć - odpowiedział.
- Co tam u ciebie? - zapytałam.
- Dobrze - powiedział, lecz wyczułam w jego głosie smutek. - Chciałem ci coś powiedzieć.
- Jasne. O co chodzi? - zapytałam.
- Mam problem. Tyle że tyczy się on i ciebie, i mnie. Pamiętasz, jak pewnego dnia zaproponowałem ci przyjaźń?
- Tak - odparłam szybko.
- No właśnie... Zrobiłem to tylko dlatego, bo miałem wyrzuty sumienia. A poza tym nie wierzę w przyjaźń damsko-męską. Wybacz, nie chciałem cię zranić... 
Rozłączył się.
Przez dłuższą chwilę siedziałam i po prostu gapiłam się w ścianę. Chciałam wyjechać poza miasto, gdzieś, gdzie będę mogła w spokoju pomyśleć. Nagle do głowy wpadł mi pomysł. Taksówka szybko pojawiła się pod moim domem. Wsiadłam i pojechałam. Na miejsce dotarłam po niecałych 10 minutach - w przybliżeniu. Wysiadłam z auta i rozejrzałam się dookoła. To było to, czego potrzebowałam. Spokojne jezioro położone niedaleko Londynu. W pobliżu nie było żywej duszy. Tak przynajmniej mi się wydawało. Poszłam wzdłuż mola i siadłam na samym końcu. Dotykałam butami tafli wody. Przyglądałam się zachodzącemu słońcu. Stracenie kolejnego przyjaciela już nie bolało... To dlatego, że się już przyzwyczaiłam. Niektórzy ludzie odchodzą, ale inni zostają. Tyle że nie wiele było tych, co zostali. Nawet mniej niż niewiele - jedyną osobą, która była przy mnie cały czas była moja przyjaciółka, Patricia. To dzięki niej tutaj byłam. Namówiła mnie, żebym zapomniała o przeszłości i spróbowała się odnaleźć tutaj. Miała rację, w Londynie życie toczy się inaczej. Uśmiechnęłam się do siebie. 
- A co, jeśli bym tutaj została? - zapytałam samą siebie.
- Pewnie byłabyś jedną z najszczęśliwszych dziewczyn na świecie, móc spędzać czas u boku samego Harry'ego Styles'a. 
Usłyszałam za sobą kobiecy głos. Po moich plecach przeszły ciarki. Myślałam, że jestem tu sama. Jednak gdy zobaczyłam, kto siadł koło mnie, zbaraniałam. Caroline Flack uśmiechała się do mnie pogodnie.
- Bo chyba odpowiada ci towarzystwo Harry'ego, prawda? - zapytała.
- Tak - odpowiedziałam krótko. Wolałam jej nie wierzyć ani tym bardziej nie miałam zamiaru powiedzieć coś, czego będę później żałować.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie? - znów się odezwała.
- Jasne, o ile będę znała odpowiedź - powiedziała.
Zaśmiała się tak sztucznie.
- Chcę tylko wiedzieć, czy Harry dalej trzyma moje zdjęcie nad łóżkiem? - widziałam w jej oczach jakieś niebezpieczne iskierki. 
- Nie wiem, nie zwracam uwagi na tego typu rzeczy - skłamałam. - Czy teraz ja mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście! Z największą chęcią udzielę ci odpowiedzi! - powiedziała z wymuszoną uprzejmością.
- Skąd wiesz, że znam Harry'ego i spędzam z nim czas? - zapytałam bez zbędnych wstępów. - Przecież do internetu nie wyciekły żadne zdjęcia, ani w gazetach nic na ten temat napisali, a telewizja też milczy. 
Patrzyła się na mnie zabójczym wzrokiem. 
- Harry jest tylko mój! - wysyczała. - Bez względu na to, co się stanie, on zawsze będzie mój!
Widziałam, jak machnęła ręką. Po chwili poczułam, jak uderzam swoim ciałem o taflę wody. Otworzyłam oczy. Wokół mnie był tylko błękit. Byłam pod wodą. Wiedziałam, że zaraz zabraknie mi powietrza i będę musiała wydostać się na powierzchnię. Zaczęłam wypływać. Gdy byłam blisko celu i prawie wynurzyłam głowę, nagle złapał mnie skurcz w nodze. Doskonale wiedziałam, jak to wszystko może się skończyć. Jednak nie chciałam teraz o tym myśleć. Poruszałam rękami i jedną, sprawną nogą - bezskutecznie. Jednak w mojej głowie pojawił się pomysł. Może lepiej utonąć w nieprzeniknionym błękicie, niż wciąż zmagać się z problemami? Musiałam zdecydować, najlepiej jak najszybciej. Ale było jeszcze tyle do przemyślenia... Dla kogo niby miałam żyć? Oprócz rodziny, nikomu na mnie nie zależało. Marzenia straciłam... Podjęłam decyzję. Zamknęłam oczy i czekałam, co potem nastąpi. 
Nagle usłyszałam czyjś głos. Męski głos. Ktoś mnie wołał. Otworzyłam oczy. Przez przezroczyście czystą wodę było widać wszystko. Obraz był rozmazany. Wskoczył do wody- chyba po to, by mnie uratować. Nie wiedziałam, po co. Spojrzałam na chłopaka, który szybko do mnie podpływał. Mimo, że jego ubrania były przemoknięte, wydawały mi się znajome. Gdy pojawił się bliżej, zobaczyłam wyraźnie jego twarz. Rozpoznałam go od razu - to był Harry. Na jego widok zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze, niż było wcześniej. 
Postanowiłam zastanowić się jeszcze raz - tym razem na szybko. Przecież jest jedna osoba, którą obdarzyłam uczuciem. Dopiero teraz zdołałam to sobie uświadomić. Teraz, gdy zanurkował, żeby mnie uratować. To mi wystarczyło. Znów próbowałam wynurzyć się. Pamiętam, jak Hazza złapał mnie i próbował wydostać nad taflę wody. Później widziałam tylko błysk światła i ciemność...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Jak wam się podoba? xd Wiem, że ostatnio piszę same ,,dramaty", zawsze musi się stać coś beznadziejnego, ale w nn postaram się to zmienić. Jeszcze tylko jedno - jeśli czytasz, to skomentuj! Im więcej komentarzy, tym szybciej dodam nowy rozdział. :) 

sobota, 5 maja 2012

Rozdział 8


Przed wyjazdem do Londynu myślałam tylko o nim. Nie powinnam, najlepiej by było, gdybym zapomniała. Byłoby o wiele łatwiej i mi, i jemu. Tyle że nie umiałam. Za nic nie mogłam wyrzucić go z głowy. Bez sensu - zranił mnie, odszedł, a ja po prostu... tęsknię za nim.
Z moich oczu popłynęły łzy. Pamiętałam, jak to wszystko się zaczęło.  Kilka spojrzeń w oczy, uśmiechów, rozmowy zaczęły iść łatwiej... W końcu spytał się mnie, czy się przejdziemy. Nie zastanawiając się, zgodziłam się. Wtedy w parku powiedział mi wszystko, co do mnie czuje. Od tej pory nie widzieliśmy świata poza sobą. Mijały dni, tygodnie i miesiące, a my wciąż byliśmy nierozłączni. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy - przekonałam się o tym sama. Podczas jednego popołudnia pomyślałam, że odwiedzę swoją najlepszą przyjaciółkę. On pojechał do swojego kuzyna i był daleko. Przynajmniej tak mi powiedział... Wiedziałam, że za mało czasu poświęcałam dla przyjaciół i chciałam to naprawić. Skierowałam się w kierunku bloku, w którym mieszkała. Była wtedy jeszcze wczesna wiosna. Wszystko wracało do życia, drzewa zaczęły przybierać barwę soczystej zieleni. Z zachwytem szłam i rozglądałam się jednocześnie. Po jakimś czasie dostrzegłam coś, co mnie zaciekawiło. Na jednej z ławek znajdujących się niedaleko chodnika zobaczyłam dwie postacie. Obie wydały mi się niezwykle znajome. Chłopak i dziewczyna. Siedzieli i tak po prostu się przytulali. Intuicja kazała mi podejść bliżej, więc się posłuchałam. Dopiero wtedy dotarło do mnie, co zobaczyłam. Był to mój chłopak razem z moją przyjaciółką. Z moich oczu trysnęła fontanna. Złamane serce ustąpiło miejsca żądzy zemsty. Niewiele myśląc ukryłam się w krzakach i zrobiłam im zdjęcie. Zawsze sobie powtarzałam, że im więcej dowodów swoich racji, tym lepiej. Kierowałam się według tej zasady. Jednak teraz zrobiłam tylko jedno zdjęcie. Było na nim widać idealnie ich twarze. To mi wystarczyło. Wybuchłam jeszcze większym płaczem i pobiegłam do domu. Od tamtej pory moje życie się zmieniło. Odciełam się od całego świata. Prawie nic nie jadłam ani nie piłam. Mój stan zdrowia znacznie się pogarszał. Wyglądałam jak jedno wielkie nieszczęście – worki pod oczami, blada skóra i wystające kości. Całe dnie i noce spędzałam na płakaniu. Prawie nie wychodziłam ze swojego pokoju. Rodzice wiedzieli, w jakim jestem stanie i nie nalegali, żebym wracała do szkoły. Pewniego dnia jednak zabrali mnie do szpitala. Nie podali mi konkretnej przyczyny. Nie sprzeciwiałam się, nie miałam siły. Przeszłam serię skomplikowanych badań. Wydawało mi się to podejrzane, ale nic nie powiedziałam. Przez godzinę siedziałam na korytarzu i czekałam z rodzicami na wyniki. Drzwi się otworzyły i po chwili przed nami stanął lekarz. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Zaczął się wypytywać, jak się odżywiam i jak spędzam czas. Rodzice powiedzieli wszystko, a mi znów chciało się płakać. Ale to, co po chwili powiedział lekarz, wstrząsnęło mną jeszcze bardziej. ,,Przykro mi to mówić, ale wasza córka ma anoreksję." Po tych słowach moje zakręciło mi się w głowie i nie pamiętam nic więcej. Obudziłam się już w domu. Mama mi wszystko wyjaśniła. Po pierwsze - wciąż będę mogła nie chodzić do szkoły, tyle że tym razem będę miała usprawiedliwienie lekarskie, bo w każdej chwili ponownie mogłam zasłabnąć. Po drugie - będę musiała jeść regularnie. To był jakiś koszmar. Z każdą godziną czułam się coraz gorzej. Często upadałam, bez jakiekolwiek przyczyny. Brzuch mnie bolał tak, że nie mogłam prawie chodzić. Raz rozmyślałam o tym wszystkim. Moje życie nie miało sensu. Straciłam marzenia. To, co się stanie, było mi zupełnie obojętne. Gdy pierwszy raz od tygodni ktoś wszedł do mojego pokoju, byłam zaskoczona. Nikt się mną specjalnie nie interesował. Nawet przyjaciele, na których zawsze wcześniej mogłam polegać. Spojrzałam tej osobie w twarz. Zamurowało mnie. Przede mną stał mój ,,chłopak". 
- Cześć, co tam u ciebie? - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. 
- Dobrze się bawiłeś u kuzyna? - zapytałam od razu.
- Tak, ale wciąż mi ciebie brakowało - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Obróciłam oczami. Kłamał. Pewnie nawet nie wiedział, że go nakryłam. 
- Mógłbyś chociaż nie kłamać - odparłam.
- Ale o co ci chodzi? - zapytał zdziwiony.
Wyjęłam telefon i zaczęłam szukać w galerii zdjęć fotki której mu zrobiłam z moją ,,przyjaciółką". Gdy je znalazłam, zbliżyłam trochę by bardziej było widać ich twarze.
- Twój kuzyn chyba nie mieszka tak daleko, bo w naszym mieście. I zaprosił też moją przyjaciółkę - powiedziałam sarkastycznie.
Spojrzał na zdjęcie. Zbladł.
- To nie prawda! To photoshop! - zaczął się tłumaczyć.
Wątpię. Nie przerabiałam tego zdjęcia. Jak zrobiłam, tak zostawiłam - powiedziałam.
Patrzyliśmy się sobie w oczy przez dłuższy czas.
- Przepraszam - powiedział.
Tego było dla mnie za wiele. Tylko przepraszam? Postanowiłam zdjąć bluzę. Pod spodem miałam bluzkę na ramiączkach. Chciałam zobaczyć, czy jeszcze się mną przejmuje. Nagle przeszył mnie wzrokiem. 
- Co ci się stało? Czego jesteś taka chuda? - wypytywał.
- Nie wiem jak ty, ale ja na serio brałam nasz związek - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. - Kto by pomyślał, że jedna fotka może doprowadzić do upadków, braku snu, depresji albo... anoreksji. 
Po tych słowach jego oczy napełniły się łzami.
- Boże! - krzyknął. - Jaki ja byłem głupi! Jakbym tylko mógł cofnąć czas i nie dopuścić cię do tego... 
- Czasu nie da się cofnąć - wzruszyłam ramionami. - Co będzie, to będzie. Mi to już wszystko jedno.
Następne dni były inne. Nabrałam chęci do życia. Zaczęłam chodzić do szkoły. Odzyskałam marzenia, a nawet... zaprzyjaźniłam się z nim. Przeżyliśmy razem wiele cudownych chwil, i oboje nie chcieliśmy tego zepsuć.


Nagle z zamyślenia wyrwał mnie telefon. To był nie kto inny, tylko mój eks, mój przyjaciel - Łukasz.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Mam wątpliwości, czy dalej prowadzić bloga. Same widzicie, że zbyt często nie dodaję rozdziałów. Ten wyszedł taki sobie, nie jestem zadowolona. :/ 

piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 7

Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Ochota na spanie całkiem minęła. Zaczęłam rozmyślać o tym, co się dziś stało. To było jak sen. Wydarzyło się tak wiele - przyjechałam do Londynu, zamieszkałam w domu mojego ulubionego zespołu, odkryłam do czego chciano mnie wykorzystać, zakochałam się i całowałam się z chłopakiem, o którym marzyłam... Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to wszystko miało miejsce jednego dnia. Moje powieki stały się okropnie ciężkie i popadłam w głęboki sen.
Ze snu wyrwał mnie dźwięk otwierania drzwi. Ktoś wszedł do pokoju. Lekko otworzyłam oczy. Było słabe światło więc nie widziałam twarzy, lecz po wzroście, budowie i fryzurze - charakterystycznych loczkach - poznałam, że to Harry. Zamknął drzwi i spojrzał w moją stronę. Starałam się udawać, że śpię. Chyba mi się udało, bo podszedł cicho i pocałował mnie delikatnie w policzek. Przez dłuższą chwilę patrzył na mnie. Czułam jego obecność. Gdy odchodził, miałam ochotę złapać go za rękę. Zmęczenie jednak wzięło górę i naprawdę usnęłam.
Poczułam, że leżę na czymś zimnym i twardym. Natychmiast się obudziłam. Tak, prawdopodobnie spadła z łóżka i wylądowałam na podłodze. Ostatnio często mi się to zdarzało. Obok mnie natychmiast pojawił się Hazza.
- Alice! Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? - zaczął wypytywać.
- Wszystko w porządku - odpowiedziałam. Wciąż miał badawcze spojrzenie więc uśmiechnęłam się lekko dając znak, że naprawdę jest ok.
Pomógł mi wstać i nagle uśmiechnął się promiennie.
- Co powiesz na wyjście do kina? - zapytał.
- Kiedy i na jaki film? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Około trzeciej.
- A na jaki film? - zapytałam ponownie.
- Nie mogę zdradzić, chcę ci zrobić niespodziankę - uśmiechnął się szeroko.
- Lubię niespodzianki - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
 Siadłam na łóżku i wzięłam telefon leżący na szafce nocnej. Spojrzałam na godzinę - siódma rano.
- Jak to możliwe, że w wakacje wstałam tak wcześnie?! - zdziwiłam się.
- Normalnie dłużej leżysz na podłodze? - zdziwił się Loczek.
Spojrzałam na niego znad telefonu. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz. Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Po chwili znów znalazłam się na podłodze. Zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej. Po kilku minutach się uspokoiłam. Spojrzałam na okno. Pogoda była cudowna. Było bezchmurne niebo na którym widniało tylko słońce.
- A może wyjdziemy gdzieś po kinie? Taka ładna pogoda... - spojrzałam na Harry'ego niemalże błagalnie.
- Też tak pomyślałem. Wszystko mamy zaplanowane - odpowiedział.
- Cieszę się - pocałowałam go w policzek i poszłam do łazienki żeby się ogarnąć.
Po 30 minutach zeszłam na dół coś zjeść, lecz jak schodziłam po schodach, poczułam zapach spalenizny. Natychmiast pobiegłam do kuchni. Zobaczyłam palącą się deskę do krojenia i biegającego po całym pomieszczeniu szukając czegoś. 
- Alice! Deska się pali! - krzyknął.
Spojrzałam na niego z miną typu ,,No co ty nie powiesz?!" i spokojnie podeszłam w stronę, skąd wydobywał się dym. Wzięłam deskę, odkręciłam kran i wsadziłam pod wodę. Gdy przestała się palić oddałam ją zdziwionemu blondynowi. Po chwili wszyscy zbiegli do kuchni. Zaczęli pytać co się stało. Irlandczyk zaczął wszystko wyjaśniać. Nie miałam ochoty słuchać przekrzykiwania się chłopaków. 
Pobiegłam z powrotem do pokoju. Nie zauważyli, że zniknęłam. Założyłam słuchawki i wsłuchałam się w ,,Want U Back"...



"Hey, boy, you never had much game
So I needed to upgrade
So I went and walked away-way-way
Now I see you've been hanging out
With that other girl in town
Looking like a pair of clowns, clowns, clowns

Remember all the things that you and I did first?
And now you're doing them with her
Remember all the things that you and I did first?
You got me, got me like this


And now you're taking her to every restaurant
And everywhere we went, come on
And now you're taking her to every restaurant
You got me, got me like this

Boy, you can say anything you want
I don't give a shh, no one else can have ya
I want u back, I want u back
Want-want u, want u back

I broke it off thinking you'd be crying
Now I feel like shh looking at you flying
I want u back, I want u back
Want-want u, want u back

Please, this ain't even jealousy
She ain't got a thing on me
Trying to rock them ugly jeans, jeans, jeans, uh
You clearly didn't think this through
If what I've been told is true
You'll be crawling back like boo-hoo-hoo..."




Ten tekst przypomniał mi o czymś. A właściwie o kimś...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam nowych rozdziałów. To przez brak weny, nie staram się pisać niczego na siłę. Mimo wszystko obiecuję, że na nn nie pozwolę zbyt długo czekać. :) 

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 6

Razem z Harrym wyszłam z Milkshake City dopiero wieczorem. Ponad cztery godziny rozmawialiśmy. O czym? O wszystkim. Jeszcze nikt nigdy nie rozśmieszał mnie tak bardzo, jak robił to on. Dobrze się przy nim czułam i szybko zapomniałam o sprawie z Caroline. Miałam wrażenie, że on również przestał się tym przejmować.
Czar prysnął, gdy zadzwonił mój telefon. Zaczęłam szukać go w torebce. Oczywiście leżał na samym dnie, przesłonięty tysiącami innych rzeczy. Popatrzyłam na wyświetlacz - nieznany numer. Odebrałam, mając nadzieję, że to nie jest żaden żart.
- Halo?
- To ja, Zayn - usłyszałam. - Chciałem się tylko spytać, czy wszystko w porządku?
- Jasne, wszystko ok.
- Jest z tobą Harry? - zapytał.
- Tak, siedzi tu - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do Loczka, który natychmiast go odwzajemnił.
- Mógłbym z nim porozmawiać przez chwilę?
- Oczywiście - podałam Hazzie telefon. - Zayn chce z tobą zamienić kilka słów.
Spoważniał i wziął telefon.
- Halo? ... Spoko. ... Nie. ... Tak. Już postanowiłem. ... Na pewno. ... - skrzywił się. - Po co? ... - obrócił oczami, wyraźnie zniecierpliwiony. - Jasne. Ja też cię kocham. Pa - rozłączył się i oddał mi telefon.
- Muszę już wracać - powiedziałam.
- Szkoda. Tak było miło... Musimy to wkrótce powtórzyć - uśmiechnął się promiennie.
- Jasne, czemu nie - odpowiedziałam.
Mimo, iż byłam w nim zakochana, nie straciłam zdrowego rozsądku. Wciąż pamiętałam i nie zanosiło się na to, że zapomnę. Wolałam być ostrożna niż łatwowierna i później się rozczarować. Nie tak łatwo znów odzyska moje zaufanie.
- Lepiej załóż kaptur i okulary przeciwsłoneczne - powiedział.
- Po co? - zapytałam bez sensu. To chyba logiczne, że nie chciał, żeby uznano mnie za jego dziewczynę.
- Rzucasz się w oczy, kochanie - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Będziemy iść razem, więc jak obejrzą się za tobą, spojrzą także na mnie, a ja wolę przejść bez zbytniej uwagi paparazzich.
Zrobiłam to, co kazał i wyszliśmy z Milkshake City. Na ulicach było sporo ludzi. Harry niespodziewanie złapał mnie za rękę.
- Nie chcę cię przypadkiem zgubić - powiedział z błyskiem w oku.
Uśmiechnęłam się mimo woli. Chyba specjalnie ciągnął mnie w coraz większy tłum przyciskając do siebie jeszcze bardziej. Poczułam jabłkowy zapach jego loków. Byliśmy tak blisko siebie... Jak dla mnie, w ten sposób mogliśmy się przepychać przez tłum ludzi całą wieczność. Mi by to nie przeszkadzało. Jednak w końcu wyszliśmy z centrum Londynu i skierowaliśmy się w kierunku domu. Mogliśmy zdjąć niepotrzebny ,,kamuflaż".
Słońce zaszło, na niebie pojawiły się miliardy gwiazd i księżyc. W pobliżu nie widać było nikogo oprócz nas. Szliśmy nie mówiąc nic do siebie, wciąż trzymając się za ręce. Usłyszałam, jak jakiś mężczyzna grał na gitarze i śpiewał ,,Hero" Enrique Iglesiasa (piosenka). Było idealnie. Z moich oczu popłynęły łzy. 
- Dlaczego płaczesz? - spytał Harry.
- Przy tej piosence zawsze się wzruszam - odpowiedziałam. 
Otarł moje łzy i spojrzał mi głęboko w oczy. 
- Jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty - powiedział. - Jesteś wyjątkowa, wyróżniasz się wśród innych dziewczyn.
- Mam nadzieję, że pozytywnie - odpowiedziałam.
Uśmiechnął się czuło.
- Oczywiście, że pozytywnie.
Zbliżył się do mnie. Nasze usta dzieliło kilka milimetrów. Wciąż patrzył mi w oczy. Uśmiechnął się tak zniewalająco, że na chwilę przestałam oddychać.
- Teraz nikt nam nie przeszkodzi - szepnął i pocałował mnie namiętnie. Przyciągnął mnie bliżej do siebie i objął mnie w pasie. Położyłam ręce na jego szyi. Całowaliśmy się zaledwie kilka minut, lecz dla mnie była to wieczność. Jego usta chciały coraz więcej.
W końcu musieliśmy przestać. Przytuleni wróciliśmy do domu, po drodze żartując i śmiejąc się. 
Gdy tylko weszliśmy do salonu, wszyscy zwrócili wzrok na nas.
- Wreszcie wróciliście! - powiedział Liam. - Już się martwiliśmy, że nie wrócicie na noc! Czy wy wiecie, która jest godzina?!
- Oj, daj już im spokój - obrócił oczami Louis.
- A skoro już wróciliście... - powiedział Zayn z grobową miną i zbliżył się do Harry'ego. - Obiecałeś, że zrobisz mi naleśniki.
- Przykro mi, nie da rady - powiedział z łobuzerskim uśmiechem Hazza. - Niall przerobił naszą ostatnią patelnię na bęben, i raczej nie nadaje się już do niczego.
- Chodzi ci o patelnię, że nie nadaje się do niczego, prawda? - zapytał Niall podjadając chipsy.
- Nie Niall, chodziło o Kevina! - odpowiedział Liam z miną typu ,,no co ty nie powiesz?!".
Jeszcze ponad godzinę rozmawiałam z chłopakami w salonie. Byłam naprawdę wyczerpana.
- Jak dla mnie za dużo emocji jak na jeden dzień - powiedziałam. - Do jutra!
Pożegnałam się z nimi i weszłam po schodach na górę. Po drodze słyszałam jak pozostali chłopcy pytali Harry'ego, czy coś zaszło między nami itp. Uśmiechnęłam się lekko.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ta dam, szósty! :D Postanowiłam zmienić jedną rzecz - pisać dłuższe rozdziały, przynajmniej takie, jak ten. Mam nadzieję, że nie przedobrzyłam i będzie wam się chciało to czytać. ;> 



sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 5

Siedziałam w koncie i popijałam shake'a. Nie miałam ochoty wracać do szarej rzeczywistości i znów przejmować się kolejnymi problemami. 
Do pomieszczenia wszedł jakiś chłopak. Nie widziałam twarzy, bo miał okulary przeciwsłoneczne i kaptur na głowie. Rozejrzał się ostrożnie i utkwił we mnie wzrok. Podszedł i siadł przy moim stoliku naprzeciwko mnie. Uśmiechnął się nieśmiało.Na początku nie wiedziałam, o co chodzi, ale po chwili wszystko stało się jasne.
Kaptur skrywał loki a przez ciemne szkła okularów nie było widać zielonych oczu. 
- Martwiłem się o ciebie - zaczął rozmowę. - Dlaczego uciekłaś?
- Chciałam być sama, uciec od problemów - odpowiedziałam szczerze. Poczułam ukłucie w sercu. Naprawdę się o mnie martwił? 
- Z problemami najlepiej sobie poradzisz mając kogoś u boku - powiedział. - Możesz na mnie liczyć. 
- Mogę, ale nie wiem, jak byś zareagował - odpowiedziałam i zamrugałam oczami, by odgonić łzy.
- Ale przecież musisz z kimś porozmawiać.
Spojrzałam na niego. Harry w każdej sytuacji zachowywał się inaczej. Najpierw jest sympatycznym kolesiem, później zimnym dupkiem a teraz nagle stał się troskliwym przyjacielem. Rozum mówił ,,Zachowaj ostrożność" a serce ,,Daj mu jeszcze jedną szansę!". Postanowiłam postawić na kompromis.
- Wiem, że wciąż kochasz Caroline - wyparowałam. 
Patrzył się na mnie osłupiały, więc kontynuowałam.
- Rozumiem, że chcesz ją odzyskać. To normalne, gdy komuś na kimś zależy. Tylko nie podoba mi się to, że chciałeś mnie ,,zaangażować" w swój plan bez mojej wiedzy. Jakbyś mi wytłumaczył co i jak, to chętnie bym ci pomogła - przerwałam na chwilę i zaczęłam tym razem spokojniej. - Druga sprawa jest taka, że wszystko dzieje z jakiegoś powodu. Może powinieneś zapomnieć o niej i żyć jak wcześniej? Wszystko zależy od ciebie i od tego, czego tak naprawdę chcesz. Zastanów się.
Przez kilka minut patrzył się na mnie i nic nie mówił. 
- Przepraszam - szepnął. Powiedział to szczerze. Mi to zupełnie wystarczyło. Nigdy nie umiałam się na kogoś długo gniewać. Tym bardziej jeśli na tym kimś naprawdę mi zależało.
- Wybaczam ci - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Ale mam jedno pytanie - powiedział.
- Jakie? - zapytałam.
- Co tak naprawdę cię dręczy?
- Nie mogę ci powiedzieć, nie teraz - odparłam szybko. 
- Jeśli nie teraz, to kiedy? - spytał zaskoczony.
- Gdy przyjdzie na to czas - odpowiedziałam. ,,Gdy nic nie będzie stało na drodze, bym mogła ci powiedzieć, jak bardzo mi na tobie zależy" - dodałam w myślach.
- Ale obiecujesz, że powiesz? - zapytał. Uśmiechnął się lekko i złapał mnie za rękę. Moje serce zaczęło bić szybciej. Chciałam je uspokoić, lecz wszystkie próby spełzły na niczym. Odwzajemniłam uśmiech.
- Obiecuję - odpowiedziałam. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam podziękować wszystkim, którzy wchodzą na ten blog i czytają, tym samym poświęcając swój czas - uwielbiam was. :3 Wasze komentarze bardzo mnie motywują do szybszego pisania następnych rozdziałów. :) A poza tym chciałam tylko wszystkim życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!!! :D 

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 4

Nie wiedziałam jeszcze, gdzie pójdę i w jakim celu. Po prostu chciałam być z daleka od wszystkich osób, które znam. Przemierzałam kolejne ulice Londynu podziwiając bogate wille i skromne domki. Przeszłam przez centrum. Ujrzałam ,,Milkshake City". Coś w środku kazało mi tam pójść. Weszłam i rozejrzałam się dyskretnie. Moją uwagę przykuła ściana ze zdjęciami. Wiele fotek było z chłopakami z 1D. ,,Nie - pomyślałam. - Przez chwilę muszę o nich zapomnieć." Odwróciłam wzrok i podeszłam do lady.
- W czym mogę służyć? - uśmiechnęła się sprzedawczyni.
- Poproszę shake'a One Direction - powiedziałam.
- To wszystko? - spytała.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Proszę chwilkę poczekać.
Gdy podała mi napój, zapłaciłam i siadłam w koncie. Zastanowiłam się jeszcze raz nad tym wszystkim. Kurcze, nieświadomie zamówiłam shake'a, który wciąż mi o nich przypomina. Ale trzeba przyznać - w życiu nie piłam czegoś tak pysznego. 
Utkwiłam wzrok w ścianie. Co ja teraz zrobię? Będę udawać, że nie wiem, co chciał zrobić Harry, czy wygarnę mu? Tak źle i tak niedobrze. Jak zapomnę o sprawie to prawdopodobnie dam się wykorzystać. Ale jeśli będę na niego krzyczała to... nie wiem, jak zareaguje, ale coś mi podpowiadało, że nie powinnam tego robić.
Kiedyś myślałam, że jak go spotkam, to będzie mógł być moim przyjacielem... Albo nawet kimś więcej. Był moim ideałem chłopaka. Podobało mi się w nim wszystko - charakter, wygląd, poczucie humoru, styl i oczywiście głos. Marzyłam, by chociaż raz się do mnie uśmiechnął. By powiedział zwykłe ,,cześć". Chciałam chociaż raz zobaczyć jego błyszczące, zielone oczy, zniewalający uśmiech, dołeczki w policzkach i słodkie loczki. Doskonale pamiętam jego oddech, spojrzenie i usta gdy byliśmy w pokoju sami. To było zaledwie kilka godzin wcześniej, lecz dla mnie - wieczność. Chciałam znów poczuć się tak, jak wtedy. Wyjątkowa, ważna. Jakbym była dla niego jedyną dziewczyną na świecie. Jedyną, która się dla niego liczyło. 
Szybko miłe wspomnienia ustąpiły miejsca gorszym. Zdjęcie Caroline na półce Hazzy. Sprzeczka pomiędzy nim a Zayn'em. Do oczu pchały mi się łzy. Byłam zła. Nie na niego, tylko na siebie. Chciałam, żeby był szczęśliwy, nie ważne jakim kosztem i czy będzie mi się to podobało, czy nie.
Po jakimś czasie dotarło do mnie, co się ze mną dzieje. Ja się po prostu zakochałam. Pokochałam kogoś, kto chciał mnie wykorzystać by zdobyć inną. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Taki krótki trochę rozdział. :| Obiecuję, że następny będzie dłuższy. Już mam pomysł. :> W tym chciałam tylko sprostować, co Alice czuje do Harry'ego. Liczę na komentarze. Piszcie, co wam się podoba, co nie, i jakie macie pomysły na dalsze potoczenie się historii. :)

wtorek, 3 kwietnia 2012

Rozdział 3

Mimo wszystko postanowiłam się jakoś ogarnąć. Po kilku minutach doszłam do siebie, przestałam płakać. Pierwszy raz w życiu miałam ochotę się zemścić. Na pewno nie chciałam zostawić tak tej sprawy. Cały plan ułożyłam w myślach. Po jakimś czasie ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
- Zayn, wyłaź z tej łazienki! - po głosie domyśliłam się, że to Liam - Masz tyle luster w swoim pokoju, czy nie mógłbyś przesiadywać tam?!
Postanowiłam wsiąść się w garść i wcielić mój pomysł w życie. Gdy tylko otworzyłam drzwi, ujrzałam zdziwioną twarz Liama. 
- Cześć, jestem Alice - uśmiechnęłam się. - Będę u was mieszkać w wakacje.
- Witaj, nazywam się Liam - wciąż patrzył na mnie z szeroko otworzonymi oczami. - Przepraszam. Myślałem, że to Zayn się zaszył w łazience...
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam. - Widziałeś może Harry'ego? 
- Tak, chyba jest w kuchni... - patrzył mi się w oczy przez dłuższą chwilę. - Płakałaś? 
- Nie, no co ty! - parsknęłam śmiechem, mimo że moich oczach znów pojawiły się łzy. Ominęłam chłopaka i poszłam szybkim krokiem w stronę pokoju, który miałam dzielić z Harry'm. W połowie drogi ktoś złapał mnie za rękę.
- Powiedz, co się stało - nalegał Liam. - Spróbuję ci pomóc.
- Nic - odpowiedziałam szybko, próbując powstrzymać się od płaczu. - Nie ważne.
- Ważne - powiedział i zajrzał mi w oczy. - Byle co nie doprowadziłoby cię do płaczu.
Miałam ochotę przestać udawać i tak po prostu się wyżalić. Ale nie mogłam. Nie tym razem. Przecież obiecałam sobie, że będę silna.
- Nie mam ochoty na rozmowę - odparłam krótko i weszłam do pokoju.
 Miałam zamiar pójść na spacer, nabrać trochę świeżego powietrza, poznać okolicę. Lecz najpierw musiałam zmienić ciuchy. Skierowałam się w stronę szafy. Otworzyłam ją i krzyknęłam. Pomiędzy moimi ubraniami stał Louis. W tym domu naprawdę można było spodziewać się wszystkiego. 
- Cokolwiek robiłeś, nie chcę ci przeszkadzać - powiedziałam. - Tylko wezmę kilka łaszków i już mnie nie ma.
- Spoko - zaśmiał się Louis. - W resztą to twoja szafa, nie masz za co przepraszać. Jestem Louis, ale możesz na mnie mówić po prostu Lou.
- Jestem Alice - odpowiedziałam. 
Szybkim ruchem chwyciłam czerwone rurki i top z nadrukiem flagi Anglii i poszłam się przebrać do garderoby. Gdy wyszłam przebrana  Lou zagwizdał i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Szkoda, że Eleanor nie ubiera się tak jak ty.
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Dokąd idziesz? - zapytał
- Przed siebie - odpowiedziałam. 
- Pytam serio - jego ton stał się poważny. - Londyn to duże i niebezpieczne miasto. Różne typy ludzi się tu kręcą.
- Nie raz byłam w dużych i niebezpiecznych miastach. I jakoś zawsze sobie radziłam - powiedziałam i wyszłam.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Trochę trwało mi pisanie tego rozdziału. :/ Nie wyszedł mi tak, jak chciałam. Nie wiem, jak często będę dodawać nn, ponieważ będę miała ograniczony dostęp do komputera. :( 



piątek, 30 marca 2012

Rozdział 2

Razem z Harrym zeszłam na dół po schodach. Zbliżaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych. 
- Zostawiłem portfel na górze. Zaraz wracam - pobiegł z powrotem na górę. 
Wyciągnęłam z torebki telefon. Przez cały lot samolotem był wyłączony. Ciekawa byłam, ile wiadomości przyszło mi przez ten czas. Gdy tylko się uruchomił, weszłam w skrzynkę. Uśmiechnęłam się do siebie. Jak zwykle znajomi zasypali mnie wiadomościami typu ,,Jak tam lot? :)" , ,,Jak mogłaś mnie nie zabrać ze sobą do Londynu?! :O" i ,,Uważaj żeby nie wpaść pod autobus >:D". Pomyślałam, że odpowiem na jedną, a na resztę jak wrócę z restauracji. Trafiłam na wiadomość od mojej najlepszej przyjaciółki, Patti : ,,Żyjesz, czy wpadłaś na Hazzę i raczej nie bardzo? xd". Zaśmiałam się pod nosem. Ciekawe jaka byłaby jej mina jakby dowiedziała się, że przez najbliższe dwa miesiące będę mieszkać w domu chłopców z One Direction, i pokój będę dzielić właśnie z Mr.Styles. ,,Haha bardzo śmieszne, zwłaszcza odnosząc się do sytuacji w której się znalazłam. Zresztą opowiem ci wieczorem. xd". Harrego jeszcze nie było widać, więc odpowiedziałam na jeszcze kilka SMS'ów. Minęło tyle czasu, że na każdy odpisałam. Nie chciałam już czekać, postanowiłam pójść na górę i sprawdzić, dlaczego szukanie portfela tak długo mu zajmuje. Byłam w połowie schodów, usłyszłam krzyk.
- Nie możesz tego zrobić! 
To był Zayn, a jego głos najprawdopodobniej dobiegał z pokoju Hazzy. Rozum mi podpowiadał, że to nie moja sprawa i powinnam poczekać, lecz ciekawość wzięła górę. Bezszelestnie przeszłam przez schody i zbliżyłam się do krawędzi ściany.
- Nie rozumiesz? - zaczął spokojnie Harry - W ten sposób ją odzyskam. Nie mogę jej zapomnieć. Ona ciągle mi się śni. Moje myśli krążą wokół niej. Moje serce należy do niej.
Nie wiem dlaczego, ale te słowa mnie zabolały - przecież nic nas nie łączy, a mimo to poczułam ucisk w sercu. 
- A teraz ci uświadomię, ile błędów popełniasz - mimo iż Zayn mówił powoli i cicho, to w jego tonie było coś niepokojącego. - Po pierwsze - nie możesz wykorzystywać Alice. Co najmniej zepsujesz jej wakacje, ale wygląda na bardzo wrażliwą osobę. Nawet nie wiesz, jak łatwo można zranić dziewczynę. Po drugie - pomyśl, jak my się będziemy czuć. Przez tylko i wyłącznie twoją głupotę nie będziemy mogli spojrzeć jej w oczy. Po trzecie - Caroline nie jest warta tego, byś ryzykował dla niej karierę - przerwał na chwilę. - Zgadza się, dobrze usłyszałeś. Jeśli zrobisz tak, jak sobie zaplanowałeś, to ja nie mam ochoty z tobą pracować, a tym bardziej przyjaźnić.
Loczek niespodziewanie wybuchł śmiechem. 
- Stary przestań - mówił beztroskim głosem. - Tak będę manipulował tą laleczką że nawet nie zorientuje się, że była mi potrzebna do czegoś konkretnego...
Miałam dość. Łzy cisnęły mi się do oczu. Pobiegłam do pierwszej najbliższej łazienki i zamknęłam się w niej. Nie dbałam o to, czy ktoś mnie usłyszał lub zobaczył. Nie to liczyło się teraz dla mnie najbardziej.
Więc to wszystko było ustawione. Harry zaakceptował mój przyjazd tutaj tylko po to, by potem mnie wykorzystać w swoim planie odzyskania Caroline. Nie wiedziałam co robić. Nie miałam na nic ochoty. Te wakacje miały być spełnieniem moich marzeń, a tymczasem stały się najgorszym koszmarem. Co gorszego jeszcze mogło się wydarzyć? Nic mi nie przychodziło na myśl. Dotąd uważałam, że jestem silna. Z każdej, nawet z najgorszej sytuacji wychodziłam bez większego szwanku. Miałam gdzieś zdanie innych, nie dawałam sobą manipulować - a teraz? Płaczę przez chłopaka. Och, przepraszam! To przecież nie jest zwyczajny chłopak - przecież to Harry Styles! Zawsze przystojny, zawsze czarujący, zawsze idealny. Każda dziewczyna o nim marzyła. Zresztą ja też - dopóki nie dowiedziałam się, jakie świństwo chce mi wyrządzić. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Myślałam, że wyjdzie mi dłuższy rozdział, ale już nie chciałam męczyć odczuciami głównej bohaterki. xd Nie miałam zamiaru upominać się o komentarze... więc nie będę o nich wspominać. Nie bardzo mi się udało, ale mam nadzieję, że następny będzie lepszy. :)

środa, 28 marca 2012

Rozdział 1

Przeszłam z Harrym przez długi korytarz aż doszłam do ostatnich drzwi. Loczek odwrócił się w moją stronę i przesłał mi uśmiech.
- To twój pokój. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Gotowa?
- Tak - opowiedziałam. 
Gdy otworzył drzwi, stałam jak wmurowana. W środku zastałam Nialla, który tańczył swój irlandzki taniec. Minęło trochę czasu zanim zorientował się, co się dzieje. Spojrzał na mnie i się zarumienił. 
- Cześć, jestem Niall - przedstawił się, a jego twarz stała się jeszcze bardziej czerwona.
- Trudno by było się nie domyśleć - uśmiechnęłam się - Jestem Alice.
- Miło mi cię poznać - odpowiedział jak robot
- Fajnie, a może nam wytłumaczysz, co robisz w pokoju przeznaczonym dla Alice? - odezwał się Hazza
- Dla Alice? - skrzywił się Niall - Przecież mieliśmy robić w nim remont.
- Mieliśmy, ale dopiero w październiku - mówił spokojnie Harry chociaż widać było, że jest z lekka zdenerwowany.
- Chyba źle zrozumiałeś - zaczął tłumaczyć blondyn. - Remont zaczyna się od dzisiaj, a w październiku ten pokój stanie się naszym prywatnym studiem i będziemy mogli z niego korzystać.
- No tak - Loczek walnął takiego facepalma, aż zaczęłam się martwić, czy jego twarz będzie wyglądała tak samo jak przedtem.
Przez chwilę staliśmy i nikt się nie odzywał. Gapiłam się w podłogę i nie wiedziałam, jak mam się zachować. Myślałam, czy to był dobry pomysł by przyjechać do Londynu i narzucać się ludziom, którzy w ogóle mnie nie znali. W sumie ja też ich nie znałam - wszystko, co czytałam na ich temat przecież mogło być zmyślone. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę. 
- Nie martw się, znajdę dla ciebie dobre miejsce - uśmiechnął się lekko, a po chwili jego uśmiech jeszcze się rozszerzył. - I chyba nawet już znalazłem.
Pociągnął mnie na sam początek korytarza i otworzył pierwsze z brzegu drzwi. Weszłam do środka. Pokój był nowocześnie urządzony, przeważały w nim kolory zielony i fioletowy.
- Rozgość się. Tam z boku stoi szafa, możesz się rozpakowywać - podszedł w jej stronę i położył koło niej moją walizkę. - Ja wrócę za jakieś 10 minut - uśmiechnął się i wyszedł.
Ostatnią rzeczą o której teraz myślałam, była propozycja chłopaka. Podeszłam do półki, na której zobaczyłam zdjęcia w ramkach. Przyjrzałam się im bliżej. Prawie na każdym był Harry z mamą. Jedno zdjęcie się różniło. Był na nim Hazza i kobieta, którą wszędzie bym rozpoznała - Caroline. Nie wiem, po co trzymał wciąż jej zdjęcie, skoro ich związek się skończył. Tak przynajmniej donosiły media...
Postanowiłam wypakować ubrania. Nie musiałam się martwić że się nie zmieszczą, gdyż szafa była w stanie pomieścić dwa razy więcej niż ja przywiozłam. Gdy kończyłam układać swoje rzeczy do pokoju wszedł Harry.
Podoba ci się ten pokój? - spytał
- Jasne, jest fajny - odpowiedziałam. Na mój gust był trochę zbyt męski, ale nie chciałam mu sprawić przykrości.
- A nie przeszkadzałoby ci, gdybyś dzieliła go ze mną? - spytał nieśmiało. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Przyznaję się, miałam skojarzenia. xd Postanowiłam mimo wszystko być uprzejma.
- Nie no co ty, oczywiście że nie przeszkadzałoby mi - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. 
- Bo wiesz to trochę głupia historia - spojrzał na mnie maślanymi oczami a ja myślałam, że zaraz się rozpłynę. - W pokoju, w którym miałaś mieszkać będzie remont. O tym już wiesz. Problem polega na tym, że nie ma żadnego wolnego pokoju. To jest mój pokój i chętnie cię do siebie przygarnę, o ile się zgodzisz - uśmiechnął się uroczo.
- Zgadzam się - powiedziałam nieco zmieszana. Spojrzałam w oczy chłopaka. Świeciły się tak, jakby były w nich gwiazdy. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech. Zbliżył się do mnie. Dzieliło nas już tylko kilka milimetrów. Poczułam jabłkowy zapach jego włosów. Nasze usta powoli zbliżały się do siebie. Zamknęłam oczy. 
Przerwał nam głośny huk. Odskoczyłam od chłopaka jak poparzona. Spojrzałam na drzwi, które zaraz potem się otworzyły. Do pokoju wszedł Zayn, niosąc, a właściwie pchając wielkie łóżko. Razem z Hazzą wybuchłam śmiechem. Zayn spojrzał na niego zabójczym wzrokiem.
- Będziesz się tak śmiał, czy trochę mi pomożesz? - zapytał
- Pomogę - uśmiechnął się szyderczo Loczek - Dajesz Zayn! Uda ci się! 
Czarnowłosy przewrócił oczami i zaczął się śmiać. 
- Popatrz - zwrócił się do mnie. - Tak bardzo chciał mieć z tobą pokój, a jak trzeba wnieść łóżko dla ciebie, to już nie pomoże. 
- No dobra, przekonałeś mnie - zaśmiał się Harry i pomógł Zaynowi.  
- Dzięki za pomoc, jestem Alice - podeszłam do brązowookiego i uśmiechnęłam się.
- Jestem Zayn - odpowiedział i pocałował mnie w rękę. - Ale to już chyba wiesz - uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Po tak długiej podróży samolotem pewnie jesteś głodna. Znam jedną świetną restaurację, może się do niej przejdziemy? - zaproponował Loczek
- Jasne, czemu nie? - odpowiedziałam


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Uf, mam nadzieję że nie zanudziłam. :) Szczerze mówiąc to myślałam, że dodałam ten rozdział wczoraj i zaczęłam pisać drugi. xd Ale jeśli ten dodaję dzisiaj, to następny dodam prawdopodobnie jutro. :) Moje konto na twitterze to @AlissOfficial . 

poniedziałek, 19 marca 2012

Prolog

Londyn - miasto, które zawsze chciałam odwiedzić, teraz miałam na wyciągnięcie ręki. Patrzyłam z okna taksówki na Big Bena. Na zdjęciach robi wrażenie, ale gdy zobaczy się go na żywo efekt jest milion razy bardziej piorunujący. Akurat obok przejechał czerwony bus. Od razu przypomniałam sobie, po co tu jestem. Chciałam wykorzystać tydzień bycia tu, by spotkać swoich idoli - One Direction. Wystarczyłyby mi ich autografy, zdjęcie lub nawet uśmiech, a podróż tutaj uznałabym za udaną. Wiedziałam, że mam bardzo małe szanse, ale nadzieja umiera ostatnia. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy.
- Alice, wszystko w porządku? - spytała się
- Tak. Po prostu nie mogę uwierzyć, że jestem w Londynie - odpowiedziałam i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- To normalne, jak ja pierwszy raz tu przyjechałam, też byłam w szoku - zaczęłam się martwić, że zacznie wspominać, a zazwyczaj jej opowieści nie były zbytnio... ciekawe. - U Basi na pewno ci się spodoba - Basia to najlepsza przyjaciółka mojej mamy, która tuż po zakończeniu szkoły wyjechała do Londynu i zaczęła pracować jako sprzątaczka. Podobno teraz pracuje i mieszka u jakiś bogaczy którzy pozwolili nam podczas pobytu w Londynie wynająć sobie dwa pokoje. Nigdy nie byłam w tym domu ani nie znam właścicieli, więc praktycznie wszystko może się zdarzyć.
- Na pewno - nie miałam ochoty na rozmowę, wolałam zanurzyć się w marzeniach.
Dojechaliśmy na miejsce. Dom przekroczył moje najśmielsze oczekiwania. Była to największa willa jaką kiedykolwiek widziałam. Przy odrobinie szczęścia może uda mi się poprosić właścicieli, żebym mogła korzystać z basenu lub chociaż pozwiedzać dom. Myślę, że nie mieliby nic przeciwko temu.
Gdy tylko wysiadłam z mamą z auta, podbiegła do nas wesoła kobieta z ciemnymi włosami. Rozpoznałam w niej wieloletnią przyjaciółkę mojej mamy. Zaczęła się z nami witać i mówiła przez 10 minut, jak się cieszy że przyjechałyśmy, a potem weszłyśmy do środka. Wszystko wyglądało bardzo nowocześnie i strasznie drogo. Postanowiłam niczego nie dotykać, by nie narobić sobie kłopotów już pierwszego dnia. Gdy weszłyśmy do salonu, z wrażenia nie mogłam oddychać. Wszystko tam było idealne - każdy mebel, każdy dodatek. Coraz bardziej byłam ciekawa, kogo stać na coś takiego. 
- Wow - to jedyne słowa jakie udało mi się wykrztusić.
- Wnioskuję, że ci się podoba w naszych skromnych progach - zaśmiała się Baśka
- Ta, bardzo skromnych - zaczęła żartować moja mama i zaczęła rozmawiać z dawno niewidzianą przyjaciółką. 
Nagle usłyszałam, jak ktoś schodzi schodami. Pomyślałam, że to pewnie jakaś osoba mieszkająca tu. Chciałam zrobić dobre wrażenie, ale kompletnie nie wiedziałam, jak mam tego dokonać. Odwróciłam się w stronę schodów i zbaraniałam. 
Zobaczyłam chłopaka z uroczymi loczkami i niesamowitymi, zielonymi oczami. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. 
- Hej, ty pewnie jesteś Alice? - podszedł bliżej i spojrzał mi w oczy. Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana. Przede mną stał Harry Styles. Ten chłopak, który ciągle siedział mi w głowie. Nagle zrobiło mi się strasznie duszno.
- Hej, żyjesz? Trochę zbladłaś - po tych słowach zorientowałam się, że przestałam oddychać. Nabrałam powietrza w płuca i uśmiechnęłam się najpiękniej jak mogłam.
- Tak, to ja - odpowiedziałam.
- Miło mi cię poznać... Chyba mnie znasz, prawda? - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Jasne, w Polsce dużo się mówi o One Direction - gdy tylko to powiedziałam jego oczy zabłysnęły. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłynę. 
- To fajnie, że mamy fanów w kraju, w którym jeszcze nie zagraliśmy koncertu - przerwał i zaczął się nad czymś zastanawiać. - A może chcesz zobaczyć swój pokój? - zapytał.
- Jasne, prowadź - odpowiedziałam.
Chwycił moją ogromną walizkę pełną ciuchów i weszliśmy po schodach na piętro.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Szczerze mówiąc, to myślałam że prolog będzie trochę krótszy, bo praktycznie jeszcze nic się nie dzieje. xd To mój pierwszy blog, także nie będzie jakiś rewelacyjny. Mam nadzieję, że ktoś będzie czytał tego bloga i liczę na komentarze. ;) Moje konto na twitterze to @AlissOfficial.