piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 7

Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Ochota na spanie całkiem minęła. Zaczęłam rozmyślać o tym, co się dziś stało. To było jak sen. Wydarzyło się tak wiele - przyjechałam do Londynu, zamieszkałam w domu mojego ulubionego zespołu, odkryłam do czego chciano mnie wykorzystać, zakochałam się i całowałam się z chłopakiem, o którym marzyłam... Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to wszystko miało miejsce jednego dnia. Moje powieki stały się okropnie ciężkie i popadłam w głęboki sen.
Ze snu wyrwał mnie dźwięk otwierania drzwi. Ktoś wszedł do pokoju. Lekko otworzyłam oczy. Było słabe światło więc nie widziałam twarzy, lecz po wzroście, budowie i fryzurze - charakterystycznych loczkach - poznałam, że to Harry. Zamknął drzwi i spojrzał w moją stronę. Starałam się udawać, że śpię. Chyba mi się udało, bo podszedł cicho i pocałował mnie delikatnie w policzek. Przez dłuższą chwilę patrzył na mnie. Czułam jego obecność. Gdy odchodził, miałam ochotę złapać go za rękę. Zmęczenie jednak wzięło górę i naprawdę usnęłam.
Poczułam, że leżę na czymś zimnym i twardym. Natychmiast się obudziłam. Tak, prawdopodobnie spadła z łóżka i wylądowałam na podłodze. Ostatnio często mi się to zdarzało. Obok mnie natychmiast pojawił się Hazza.
- Alice! Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? - zaczął wypytywać.
- Wszystko w porządku - odpowiedziałam. Wciąż miał badawcze spojrzenie więc uśmiechnęłam się lekko dając znak, że naprawdę jest ok.
Pomógł mi wstać i nagle uśmiechnął się promiennie.
- Co powiesz na wyjście do kina? - zapytał.
- Kiedy i na jaki film? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Około trzeciej.
- A na jaki film? - zapytałam ponownie.
- Nie mogę zdradzić, chcę ci zrobić niespodziankę - uśmiechnął się szeroko.
- Lubię niespodzianki - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
 Siadłam na łóżku i wzięłam telefon leżący na szafce nocnej. Spojrzałam na godzinę - siódma rano.
- Jak to możliwe, że w wakacje wstałam tak wcześnie?! - zdziwiłam się.
- Normalnie dłużej leżysz na podłodze? - zdziwił się Loczek.
Spojrzałam na niego znad telefonu. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz. Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Po chwili znów znalazłam się na podłodze. Zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej. Po kilku minutach się uspokoiłam. Spojrzałam na okno. Pogoda była cudowna. Było bezchmurne niebo na którym widniało tylko słońce.
- A może wyjdziemy gdzieś po kinie? Taka ładna pogoda... - spojrzałam na Harry'ego niemalże błagalnie.
- Też tak pomyślałem. Wszystko mamy zaplanowane - odpowiedział.
- Cieszę się - pocałowałam go w policzek i poszłam do łazienki żeby się ogarnąć.
Po 30 minutach zeszłam na dół coś zjeść, lecz jak schodziłam po schodach, poczułam zapach spalenizny. Natychmiast pobiegłam do kuchni. Zobaczyłam palącą się deskę do krojenia i biegającego po całym pomieszczeniu szukając czegoś. 
- Alice! Deska się pali! - krzyknął.
Spojrzałam na niego z miną typu ,,No co ty nie powiesz?!" i spokojnie podeszłam w stronę, skąd wydobywał się dym. Wzięłam deskę, odkręciłam kran i wsadziłam pod wodę. Gdy przestała się palić oddałam ją zdziwionemu blondynowi. Po chwili wszyscy zbiegli do kuchni. Zaczęli pytać co się stało. Irlandczyk zaczął wszystko wyjaśniać. Nie miałam ochoty słuchać przekrzykiwania się chłopaków. 
Pobiegłam z powrotem do pokoju. Nie zauważyli, że zniknęłam. Założyłam słuchawki i wsłuchałam się w ,,Want U Back"...



"Hey, boy, you never had much game
So I needed to upgrade
So I went and walked away-way-way
Now I see you've been hanging out
With that other girl in town
Looking like a pair of clowns, clowns, clowns

Remember all the things that you and I did first?
And now you're doing them with her
Remember all the things that you and I did first?
You got me, got me like this


And now you're taking her to every restaurant
And everywhere we went, come on
And now you're taking her to every restaurant
You got me, got me like this

Boy, you can say anything you want
I don't give a shh, no one else can have ya
I want u back, I want u back
Want-want u, want u back

I broke it off thinking you'd be crying
Now I feel like shh looking at you flying
I want u back, I want u back
Want-want u, want u back

Please, this ain't even jealousy
She ain't got a thing on me
Trying to rock them ugly jeans, jeans, jeans, uh
You clearly didn't think this through
If what I've been told is true
You'll be crawling back like boo-hoo-hoo..."




Ten tekst przypomniał mi o czymś. A właściwie o kimś...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam nowych rozdziałów. To przez brak weny, nie staram się pisać niczego na siłę. Mimo wszystko obiecuję, że na nn nie pozwolę zbyt długo czekać. :) 

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 6

Razem z Harrym wyszłam z Milkshake City dopiero wieczorem. Ponad cztery godziny rozmawialiśmy. O czym? O wszystkim. Jeszcze nikt nigdy nie rozśmieszał mnie tak bardzo, jak robił to on. Dobrze się przy nim czułam i szybko zapomniałam o sprawie z Caroline. Miałam wrażenie, że on również przestał się tym przejmować.
Czar prysnął, gdy zadzwonił mój telefon. Zaczęłam szukać go w torebce. Oczywiście leżał na samym dnie, przesłonięty tysiącami innych rzeczy. Popatrzyłam na wyświetlacz - nieznany numer. Odebrałam, mając nadzieję, że to nie jest żaden żart.
- Halo?
- To ja, Zayn - usłyszałam. - Chciałem się tylko spytać, czy wszystko w porządku?
- Jasne, wszystko ok.
- Jest z tobą Harry? - zapytał.
- Tak, siedzi tu - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do Loczka, który natychmiast go odwzajemnił.
- Mógłbym z nim porozmawiać przez chwilę?
- Oczywiście - podałam Hazzie telefon. - Zayn chce z tobą zamienić kilka słów.
Spoważniał i wziął telefon.
- Halo? ... Spoko. ... Nie. ... Tak. Już postanowiłem. ... Na pewno. ... - skrzywił się. - Po co? ... - obrócił oczami, wyraźnie zniecierpliwiony. - Jasne. Ja też cię kocham. Pa - rozłączył się i oddał mi telefon.
- Muszę już wracać - powiedziałam.
- Szkoda. Tak było miło... Musimy to wkrótce powtórzyć - uśmiechnął się promiennie.
- Jasne, czemu nie - odpowiedziałam.
Mimo, iż byłam w nim zakochana, nie straciłam zdrowego rozsądku. Wciąż pamiętałam i nie zanosiło się na to, że zapomnę. Wolałam być ostrożna niż łatwowierna i później się rozczarować. Nie tak łatwo znów odzyska moje zaufanie.
- Lepiej załóż kaptur i okulary przeciwsłoneczne - powiedział.
- Po co? - zapytałam bez sensu. To chyba logiczne, że nie chciał, żeby uznano mnie za jego dziewczynę.
- Rzucasz się w oczy, kochanie - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Będziemy iść razem, więc jak obejrzą się za tobą, spojrzą także na mnie, a ja wolę przejść bez zbytniej uwagi paparazzich.
Zrobiłam to, co kazał i wyszliśmy z Milkshake City. Na ulicach było sporo ludzi. Harry niespodziewanie złapał mnie za rękę.
- Nie chcę cię przypadkiem zgubić - powiedział z błyskiem w oku.
Uśmiechnęłam się mimo woli. Chyba specjalnie ciągnął mnie w coraz większy tłum przyciskając do siebie jeszcze bardziej. Poczułam jabłkowy zapach jego loków. Byliśmy tak blisko siebie... Jak dla mnie, w ten sposób mogliśmy się przepychać przez tłum ludzi całą wieczność. Mi by to nie przeszkadzało. Jednak w końcu wyszliśmy z centrum Londynu i skierowaliśmy się w kierunku domu. Mogliśmy zdjąć niepotrzebny ,,kamuflaż".
Słońce zaszło, na niebie pojawiły się miliardy gwiazd i księżyc. W pobliżu nie widać było nikogo oprócz nas. Szliśmy nie mówiąc nic do siebie, wciąż trzymając się za ręce. Usłyszałam, jak jakiś mężczyzna grał na gitarze i śpiewał ,,Hero" Enrique Iglesiasa (piosenka). Było idealnie. Z moich oczu popłynęły łzy. 
- Dlaczego płaczesz? - spytał Harry.
- Przy tej piosence zawsze się wzruszam - odpowiedziałam. 
Otarł moje łzy i spojrzał mi głęboko w oczy. 
- Jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty - powiedział. - Jesteś wyjątkowa, wyróżniasz się wśród innych dziewczyn.
- Mam nadzieję, że pozytywnie - odpowiedziałam.
Uśmiechnął się czuło.
- Oczywiście, że pozytywnie.
Zbliżył się do mnie. Nasze usta dzieliło kilka milimetrów. Wciąż patrzył mi w oczy. Uśmiechnął się tak zniewalająco, że na chwilę przestałam oddychać.
- Teraz nikt nam nie przeszkodzi - szepnął i pocałował mnie namiętnie. Przyciągnął mnie bliżej do siebie i objął mnie w pasie. Położyłam ręce na jego szyi. Całowaliśmy się zaledwie kilka minut, lecz dla mnie była to wieczność. Jego usta chciały coraz więcej.
W końcu musieliśmy przestać. Przytuleni wróciliśmy do domu, po drodze żartując i śmiejąc się. 
Gdy tylko weszliśmy do salonu, wszyscy zwrócili wzrok na nas.
- Wreszcie wróciliście! - powiedział Liam. - Już się martwiliśmy, że nie wrócicie na noc! Czy wy wiecie, która jest godzina?!
- Oj, daj już im spokój - obrócił oczami Louis.
- A skoro już wróciliście... - powiedział Zayn z grobową miną i zbliżył się do Harry'ego. - Obiecałeś, że zrobisz mi naleśniki.
- Przykro mi, nie da rady - powiedział z łobuzerskim uśmiechem Hazza. - Niall przerobił naszą ostatnią patelnię na bęben, i raczej nie nadaje się już do niczego.
- Chodzi ci o patelnię, że nie nadaje się do niczego, prawda? - zapytał Niall podjadając chipsy.
- Nie Niall, chodziło o Kevina! - odpowiedział Liam z miną typu ,,no co ty nie powiesz?!".
Jeszcze ponad godzinę rozmawiałam z chłopakami w salonie. Byłam naprawdę wyczerpana.
- Jak dla mnie za dużo emocji jak na jeden dzień - powiedziałam. - Do jutra!
Pożegnałam się z nimi i weszłam po schodach na górę. Po drodze słyszałam jak pozostali chłopcy pytali Harry'ego, czy coś zaszło między nami itp. Uśmiechnęłam się lekko.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ta dam, szósty! :D Postanowiłam zmienić jedną rzecz - pisać dłuższe rozdziały, przynajmniej takie, jak ten. Mam nadzieję, że nie przedobrzyłam i będzie wam się chciało to czytać. ;> 



sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 5

Siedziałam w koncie i popijałam shake'a. Nie miałam ochoty wracać do szarej rzeczywistości i znów przejmować się kolejnymi problemami. 
Do pomieszczenia wszedł jakiś chłopak. Nie widziałam twarzy, bo miał okulary przeciwsłoneczne i kaptur na głowie. Rozejrzał się ostrożnie i utkwił we mnie wzrok. Podszedł i siadł przy moim stoliku naprzeciwko mnie. Uśmiechnął się nieśmiało.Na początku nie wiedziałam, o co chodzi, ale po chwili wszystko stało się jasne.
Kaptur skrywał loki a przez ciemne szkła okularów nie było widać zielonych oczu. 
- Martwiłem się o ciebie - zaczął rozmowę. - Dlaczego uciekłaś?
- Chciałam być sama, uciec od problemów - odpowiedziałam szczerze. Poczułam ukłucie w sercu. Naprawdę się o mnie martwił? 
- Z problemami najlepiej sobie poradzisz mając kogoś u boku - powiedział. - Możesz na mnie liczyć. 
- Mogę, ale nie wiem, jak byś zareagował - odpowiedziałam i zamrugałam oczami, by odgonić łzy.
- Ale przecież musisz z kimś porozmawiać.
Spojrzałam na niego. Harry w każdej sytuacji zachowywał się inaczej. Najpierw jest sympatycznym kolesiem, później zimnym dupkiem a teraz nagle stał się troskliwym przyjacielem. Rozum mówił ,,Zachowaj ostrożność" a serce ,,Daj mu jeszcze jedną szansę!". Postanowiłam postawić na kompromis.
- Wiem, że wciąż kochasz Caroline - wyparowałam. 
Patrzył się na mnie osłupiały, więc kontynuowałam.
- Rozumiem, że chcesz ją odzyskać. To normalne, gdy komuś na kimś zależy. Tylko nie podoba mi się to, że chciałeś mnie ,,zaangażować" w swój plan bez mojej wiedzy. Jakbyś mi wytłumaczył co i jak, to chętnie bym ci pomogła - przerwałam na chwilę i zaczęłam tym razem spokojniej. - Druga sprawa jest taka, że wszystko dzieje z jakiegoś powodu. Może powinieneś zapomnieć o niej i żyć jak wcześniej? Wszystko zależy od ciebie i od tego, czego tak naprawdę chcesz. Zastanów się.
Przez kilka minut patrzył się na mnie i nic nie mówił. 
- Przepraszam - szepnął. Powiedział to szczerze. Mi to zupełnie wystarczyło. Nigdy nie umiałam się na kogoś długo gniewać. Tym bardziej jeśli na tym kimś naprawdę mi zależało.
- Wybaczam ci - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Ale mam jedno pytanie - powiedział.
- Jakie? - zapytałam.
- Co tak naprawdę cię dręczy?
- Nie mogę ci powiedzieć, nie teraz - odparłam szybko. 
- Jeśli nie teraz, to kiedy? - spytał zaskoczony.
- Gdy przyjdzie na to czas - odpowiedziałam. ,,Gdy nic nie będzie stało na drodze, bym mogła ci powiedzieć, jak bardzo mi na tobie zależy" - dodałam w myślach.
- Ale obiecujesz, że powiesz? - zapytał. Uśmiechnął się lekko i złapał mnie za rękę. Moje serce zaczęło bić szybciej. Chciałam je uspokoić, lecz wszystkie próby spełzły na niczym. Odwzajemniłam uśmiech.
- Obiecuję - odpowiedziałam. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam podziękować wszystkim, którzy wchodzą na ten blog i czytają, tym samym poświęcając swój czas - uwielbiam was. :3 Wasze komentarze bardzo mnie motywują do szybszego pisania następnych rozdziałów. :) A poza tym chciałam tylko wszystkim życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!!! :D 

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 4

Nie wiedziałam jeszcze, gdzie pójdę i w jakim celu. Po prostu chciałam być z daleka od wszystkich osób, które znam. Przemierzałam kolejne ulice Londynu podziwiając bogate wille i skromne domki. Przeszłam przez centrum. Ujrzałam ,,Milkshake City". Coś w środku kazało mi tam pójść. Weszłam i rozejrzałam się dyskretnie. Moją uwagę przykuła ściana ze zdjęciami. Wiele fotek było z chłopakami z 1D. ,,Nie - pomyślałam. - Przez chwilę muszę o nich zapomnieć." Odwróciłam wzrok i podeszłam do lady.
- W czym mogę służyć? - uśmiechnęła się sprzedawczyni.
- Poproszę shake'a One Direction - powiedziałam.
- To wszystko? - spytała.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Proszę chwilkę poczekać.
Gdy podała mi napój, zapłaciłam i siadłam w koncie. Zastanowiłam się jeszcze raz nad tym wszystkim. Kurcze, nieświadomie zamówiłam shake'a, który wciąż mi o nich przypomina. Ale trzeba przyznać - w życiu nie piłam czegoś tak pysznego. 
Utkwiłam wzrok w ścianie. Co ja teraz zrobię? Będę udawać, że nie wiem, co chciał zrobić Harry, czy wygarnę mu? Tak źle i tak niedobrze. Jak zapomnę o sprawie to prawdopodobnie dam się wykorzystać. Ale jeśli będę na niego krzyczała to... nie wiem, jak zareaguje, ale coś mi podpowiadało, że nie powinnam tego robić.
Kiedyś myślałam, że jak go spotkam, to będzie mógł być moim przyjacielem... Albo nawet kimś więcej. Był moim ideałem chłopaka. Podobało mi się w nim wszystko - charakter, wygląd, poczucie humoru, styl i oczywiście głos. Marzyłam, by chociaż raz się do mnie uśmiechnął. By powiedział zwykłe ,,cześć". Chciałam chociaż raz zobaczyć jego błyszczące, zielone oczy, zniewalający uśmiech, dołeczki w policzkach i słodkie loczki. Doskonale pamiętam jego oddech, spojrzenie i usta gdy byliśmy w pokoju sami. To było zaledwie kilka godzin wcześniej, lecz dla mnie - wieczność. Chciałam znów poczuć się tak, jak wtedy. Wyjątkowa, ważna. Jakbym była dla niego jedyną dziewczyną na świecie. Jedyną, która się dla niego liczyło. 
Szybko miłe wspomnienia ustąpiły miejsca gorszym. Zdjęcie Caroline na półce Hazzy. Sprzeczka pomiędzy nim a Zayn'em. Do oczu pchały mi się łzy. Byłam zła. Nie na niego, tylko na siebie. Chciałam, żeby był szczęśliwy, nie ważne jakim kosztem i czy będzie mi się to podobało, czy nie.
Po jakimś czasie dotarło do mnie, co się ze mną dzieje. Ja się po prostu zakochałam. Pokochałam kogoś, kto chciał mnie wykorzystać by zdobyć inną. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Taki krótki trochę rozdział. :| Obiecuję, że następny będzie dłuższy. Już mam pomysł. :> W tym chciałam tylko sprostować, co Alice czuje do Harry'ego. Liczę na komentarze. Piszcie, co wam się podoba, co nie, i jakie macie pomysły na dalsze potoczenie się historii. :)

wtorek, 3 kwietnia 2012

Rozdział 3

Mimo wszystko postanowiłam się jakoś ogarnąć. Po kilku minutach doszłam do siebie, przestałam płakać. Pierwszy raz w życiu miałam ochotę się zemścić. Na pewno nie chciałam zostawić tak tej sprawy. Cały plan ułożyłam w myślach. Po jakimś czasie ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
- Zayn, wyłaź z tej łazienki! - po głosie domyśliłam się, że to Liam - Masz tyle luster w swoim pokoju, czy nie mógłbyś przesiadywać tam?!
Postanowiłam wsiąść się w garść i wcielić mój pomysł w życie. Gdy tylko otworzyłam drzwi, ujrzałam zdziwioną twarz Liama. 
- Cześć, jestem Alice - uśmiechnęłam się. - Będę u was mieszkać w wakacje.
- Witaj, nazywam się Liam - wciąż patrzył na mnie z szeroko otworzonymi oczami. - Przepraszam. Myślałem, że to Zayn się zaszył w łazience...
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam. - Widziałeś może Harry'ego? 
- Tak, chyba jest w kuchni... - patrzył mi się w oczy przez dłuższą chwilę. - Płakałaś? 
- Nie, no co ty! - parsknęłam śmiechem, mimo że moich oczach znów pojawiły się łzy. Ominęłam chłopaka i poszłam szybkim krokiem w stronę pokoju, który miałam dzielić z Harry'm. W połowie drogi ktoś złapał mnie za rękę.
- Powiedz, co się stało - nalegał Liam. - Spróbuję ci pomóc.
- Nic - odpowiedziałam szybko, próbując powstrzymać się od płaczu. - Nie ważne.
- Ważne - powiedział i zajrzał mi w oczy. - Byle co nie doprowadziłoby cię do płaczu.
Miałam ochotę przestać udawać i tak po prostu się wyżalić. Ale nie mogłam. Nie tym razem. Przecież obiecałam sobie, że będę silna.
- Nie mam ochoty na rozmowę - odparłam krótko i weszłam do pokoju.
 Miałam zamiar pójść na spacer, nabrać trochę świeżego powietrza, poznać okolicę. Lecz najpierw musiałam zmienić ciuchy. Skierowałam się w stronę szafy. Otworzyłam ją i krzyknęłam. Pomiędzy moimi ubraniami stał Louis. W tym domu naprawdę można było spodziewać się wszystkiego. 
- Cokolwiek robiłeś, nie chcę ci przeszkadzać - powiedziałam. - Tylko wezmę kilka łaszków i już mnie nie ma.
- Spoko - zaśmiał się Louis. - W resztą to twoja szafa, nie masz za co przepraszać. Jestem Louis, ale możesz na mnie mówić po prostu Lou.
- Jestem Alice - odpowiedziałam. 
Szybkim ruchem chwyciłam czerwone rurki i top z nadrukiem flagi Anglii i poszłam się przebrać do garderoby. Gdy wyszłam przebrana  Lou zagwizdał i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Szkoda, że Eleanor nie ubiera się tak jak ty.
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Dokąd idziesz? - zapytał
- Przed siebie - odpowiedziałam. 
- Pytam serio - jego ton stał się poważny. - Londyn to duże i niebezpieczne miasto. Różne typy ludzi się tu kręcą.
- Nie raz byłam w dużych i niebezpiecznych miastach. I jakoś zawsze sobie radziłam - powiedziałam i wyszłam.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Trochę trwało mi pisanie tego rozdziału. :/ Nie wyszedł mi tak, jak chciałam. Nie wiem, jak często będę dodawać nn, ponieważ będę miała ograniczony dostęp do komputera. :(